Limuzyna rządowa prezydenta Jądrusia Dudusia miała awarię opony i wylądowała w rowie. Jezu, jakie to szczęście, że się mu nic nie stało. Gdyby bowiem zginął, trzeba by w Polsce zacząć stawiać kolejne setki pomników, a dyskusje o tym, czy prezydentem wszechczasów był Lech czy Jądruś trwałyby w nieskończność, nie mówiąc już o tym, że na Wawelu trzeba by było poszukać jakiejś wolnej krypty.
Z drugiej strony, ogromne nowe pole do popisu miałby Antoś Macierewicz, którego któraś tam z kolei komisja śledcza doszłaby do wniosku, że prezydencką oponę przebiły Ruskie pospołu z zaplutymi karłami reakcji. Ale może się jeszcze załapie, bo w sieci już się dyskutuje o „spisku”. Szkoda, że przy drodze nie było żadnej brzozy, bo wtedy Antoś by się natychmiast rozkręcił.
Gallus Anonymus Americanus