Dronem na Greenpoint

Doradczyni Obersturmbannführera Donalda Drumpfa w niedawnym wywiadzie telewizyjnym uzasadniała dekrety antyimigracyjne swojego zwierzchnika tym, że mają one na celu wyeliminowanie takich wydarzeń jak np. „rzeź w Bowling Green”.

Jest jednak pewien kłopot. W tym niewielkim mieście w stanie Kentucky nigdy żadnej rzezi nie było. Zapuszkowali tam jedynie dwóch ludzi podejrzanych o planowanie jakichś tam ataków. A skoro zmyślenie masakry jest obecnie całkiem możliwe, dlaczego nie można wyssać z palca polskiej inwazji na Białoruś? Okazuje się, że można. Bliscy doradcy obecnego lokatora Białego Domu dostali polecenie zbadania przypadków „wtargnięć” polskich sił zbrojnych na terytorium batki Łukaszenki.

Na miejscu kurdupla z Żoliborza bardzo bym się tymi doniesieniami niepokoił, gdyż wygląda na to, że Drumpf szuka jakichś usprawiedliwień ewentualnego podania Polski na tacy Putinowi. Jednakowoż z innych, konkurencyjnych doniesień wynika, iż rząd RP, (a szczególnie wszędobylska Maciora), nakazał zbadanie przypadków nagminnego torturowania i bicia Polaków w dużych miastach USA. W tych warunkach polski atak dronami na Greenpoint wydaje się być nieunikniony. Przy okazji może też cały przyległy stan New Jersey zostanie wcielony do „Wielkiej Warszawy”.

Gallus Anonymus Americanus

(Visited 46 times, 1 visits today)